5 years ago

Pies z kulawą nogą

Krótka fotorelacja z opisem na dwie linijki z kolejnej podróży do lekarza Leona... miała być, wyszło co wyszło. Jak zwykle.

52633856_3053714644654221_4374435757322928128_n.jpg

Warto wykorzystywać każdą chwilę swojego życia produktywnie. Szczególnie gdy masz dwójkę małych dzieci, termin "swoje życie" jest dla ciebie abstrakcją, a produktywność mierzysz jedynie w ilości umytych naczyń i zrobionych prań dziennie.

Dziś mogłam coś naskrobać ręcznie długopisem w przepiśniku mojej mamy na szybko wyszarpniętym z kuchni tuż przed wyjazdem. Czy chciałam coś gotować w drodze spytacie... Nie, przepiśnik mojej mamy jest jedynym niezapełnionym zeszytem w moim domu, a głosy w głowie mówiły "weź go, niewiadomo kiedy następnym razem będziesz miała czas by napisać coś w spokoju". Nie wiem skąd głosy w głowie wiedziały, że dziś Leon wyjątkowo dobrze zniesie podróż i że znaczną część drogi będę mogła zająć się sobą... Nie wiem skąd, ale nie myliły się i mimo, że dziurawa droga i szalony rozgadany kierowca starali sięmi przeszkodzić dałam radę.

Do czasu gdy wzięłam w rękę długopis myślałam, że napiszę coś ambitniejszego jednak i tu głosy w głowie przejęły dowodzenie i podjęły decyzję, że napiszemy nieco o naszych podróżach do lekarza Leona. To znaczy, że ja napiszę...


Dziś jechaliśmy tam już chyba piąty raz. Za pierwszym razem jechaliśmy w ciemno, bo doktor po obejrzeniu zdjęć z prześwietlenia powiedział, że jeszcze na żywo musi obejrzeć łapkę by podjąć decyzję, czy podejmie się operacji. Zobaczył tylko pyszczek Leona i już powiedział "piesek zostaje". Zrobił oględziny łapki, wymienił dziesiątki możliwych powikłań, wymienił sposoby jakimi jest możliwe, że łapka będzie naprawiana, kazał być dobrej myśli, pożegnać się z psiakiem i zadzwonić za dwa dni.

Leon został w lecznicy, dwa dni później dostałam telefon "Wszystko poszło jak najlepiej mogło, odprysk nie był zbyt problematyczny, udało nam się zrobić to tańszą metodą z gwoździem doszpikowym. Piesek dobrze przeszedł operację, teraz odpoczywa i czeka na Państwa."

Przy odbiorze Leonka dostaliśmy receptę na trzy różne leki, w tym tabletki przeciwbólowe Opokan, które mają skład taki sam jak te dla psiaków, dostaliśmy też płyn do robienia zastrzyków.
Leon mimo, że dotychczas suplementow o zapachu bekonu nie łykał nawet gdy były ukryte w surowym mięsie, leki przepisane przez doktora brał i nie wybrzydzał. Niestety nie umiałam zrobić mu zastrzyku lecz tu z pomocą przyszedł mój chłopak i córki- raźne pomocnice które po każdym wieczornym zastrzyku nagradzały Leona jego ulubionymi parówkami. Ta pyszna nagroda z małych troskliwych rączek powodowała, że Leon wręcz cieszył się gdy przychodziła pora bezbolesnego lecz wciąż bardzo stresującego zastrzyku podskórnego.

52898514_237353397218517_2559119270768279552_n.jpg


Dni mijały w tym czasie różnie nieraz nie wychodził z legowiska, które swoją drogą dostał po operacji od moich córek gdy okazało się, że dotychczasowe mu nie odpowiada...
(Jak widać, jest to nieużywany już przez moje córy rozkładany fotelik tygrys, który bardzo przypadł do gustu Leonkowi.)

52633862_3053716191320733_3329130439343341568_n.jpg

Nieraz wskakiwał do łóżka córek, czego nigdy wcześniej nie robił i miał na to kategoryczny zakaz.

53142158_3053717341320618_6571656110158118912_n.jpg

Ku uciesze Łucji, kulawy Leon w okresie pooperacyjnym słusznie czuł się najważniejszym domownikiem, którego nie obowiązują żadne przepisy. Mogła mu ona wtedy "czytać" encyklopedię zwierząt i pokazywać różne zwierzaki.

52861789_3053716091320743_2712398329915899904_n.jpg

Proszę nie pytajcie czym było robione to zdjęcie... Jest przerażająco słabe, ale pięknie pokazuje troskę małej dziewczynki o jej wiernego psyjaciela.

Nieraz Leon sam szukał zaczepki i pretekstu do energicznej zabawy, nie tracił apetytu, chętnie wychodził na dwór, nie pozwalał nosić się po schodach i udawał zdrowego.

Bywały jednak ciężkie noce gdy przeraźliwie piszczał i wył. Kładłam się wtedy na podłodze obok niego, przytulałam i mówiłam cokolwiek, cichym i spokojnym głosem do uszka, a on wtedy wtulał się coraz mocniej w moją szyję i wył ciszej i ciszej aż w końcu zasypiał.
I znów budził mnie rano mokrym noskiem by wyjść na dwór... lub spał do południa... bywało różnie.


52851289_3053715274654158_6316174893998145536_n.jpg

Końca naszej historii leczenia Leonka nadal nie widać... Nie wiemy ile jeszcze przed nami podróży do lekarza. Plus sytuacji jest taki, że każdą następną znosi coraz lepiej.
Dziś dowiedzieliśmy się, że łapka wygląda ok. Leon sprowokowany przez doktora próbował nawet wyciągnąć łapkę z opatrunku jednak nie miał siły i trochę się bał. Lekarz powyginał mu łapkę na wszystkie strony a psiak nawet raz nie zapiszczał.
Za dwa tygodnie Leon w uśpieniu będzie miał wyciągany gwóźdź doszpikowy po czym dwa razy w tygodniu będę rehabilitować go w wodzie. Trochę przeraża mnie to, bo przecież jak to czerwone gitary śpiewały "w stawie zimna woda, trochę będzie szkoda", muszę poczytać co i jak o tej rehabilitacji w wodzie, bo boję się, że takie morsowanie może mu też zaszkodzić.

To taki mały update naszej sytuacji...



  • 62Upvotes
  • $1.50Reward
  • 5Comments

Comments

You can login with your Hive account using secure Hivesigner and interact with this blog. You would be able to comment and vote on this article and other comments.

Reply

No comments